Jestem absolutnie przekonany, że temat ten, czyli stosowanie oprysków ma swoich przeciwników jak i zwolenników. Ci pierwsi mówią, że ich owoce są może mniejsze, może nie wyglądają czasem zbyt apetycznie, ale za to wiedzą, że nie jedzą chemii! Z kolei zwolennicy oprysków twierdzą, że raczej nie są entuzjastami ich stosowania, ale widzą to jako, niestety, konieczność. Wolą bowiem stosować opryski, niż nie zebrać nic, bo prawie wszystkie owoce „zjadła” taka czy inna choroba.
Na mojej działce jest tylko jedna czereśnia, która kiedyś, rok w rok, rodziła piękne, duże i niezwykle smaczne owoce. Ale z biegiem lat (pewnie podobnie bywa u człowieka) drzewo zaczęło chorować. Pamiętam, jak któregoś roku, byłem przeszczęśliwy, kiedy zobaczyłem mnóstwo owoców. Ale ta moja radość malała wraz z postępem dojrzewania czereśni, bowiem bardzo duże kiście, zaczęły masowo po prostu gnić. Nic wtedy nie zebrałem! Zresztą podobnie było w pierwszym roku owocowania winorośli. Wtedy postanowiłem, że jeżeli chcę mieć jakieś owoce, to niestety muszę…
Nie chcę oczywiście rozstrzygać, kto ma rację, ale skłaniam się ku opinii, że czasy, kiedy rośliny, drzewa nie chorowały, a przynajmniej w takim, jak obecnie zakresie, należą do przeszłości.
Zdjęcie oraz cały artykuł pana Piotra Molińskiego zaczerpnięty z serwisu poradnikogrodziczy.pl >>> tutaj
biuro i kasa
czynne |
PONIEDZIAŁKI 12.00 – 15.00 |
PIĄTKI 13.00 – 17.00
w pilnych sprawach po kontekcie telefonicznym |
Konto Stowarzyszenia
77 1090 2590 0000 0001 2366 1195